niedziela, 19 listopada 2017

Informacje i plany

Witajcie Kochani!
Dzisiaj trochę mniej o książkach, a bardziej o planach i zmianach na blogu, kilka informacji i parę wyjaśnień. A tak przede wszystkim, to chcę Wam dać znać, że ja jestem, żyję, pamiętam o Was i Was nie opuszczam. A mój brak aktywności wiąże się z (niestety) lekkim brakiem czasu, ale słuchajcie, ten stan utrzyma się jeszcze do pewnego czasu, potem znów będę dla Was aktywna i pełna energii 😁.

Może zacznę od tego dlaczego teraz jestem zabiegana. Generalnie liceum, wiadomo o co chodzi, ale to nie jest powód, przecież zawsze znalazłabym chwilę czasu na napisanie Wam czegoś 😉 Moja chwilowa zmniejszona zdecydowanie aktywność wynika z pewnego większego przedsięwzięcia, a mianowicie konkursu literackiego  😍 Tak, tak, właśnie z grupą wspaniałych młodych literatów jestem w trakcie pisania opowiadania na konkurs ^^. Ale powiadam Wam, kiedy tylko skończymy (a czasu mamy już naprawdę mało xD) znów powrócę z mocą książkowych recenzji, podsumowań i wszystkim innym co związane z literaturą :D.

To teraz tak trochę organizacyjnie, co i jak zmieni się na blogu, czyli jakie mam plany, które chcę zrealizować po moim powrocie ( już w grudniu!! ♥ ). Przede wszystkim opublikować wreszcie pierwszą część z kilku postów o tytule Książka to dopiero początek .... Ponadto pragnę wprowadzić zakładkę "kontakt" abyście mieli jak się ze mną skontaktować lub dowiedzieć się czegoś więcej (oprócz mail'a zapewne dodam też linka do mojego instagrama, na którym też od czasu do czasu pojawia się kilka książkowych rzeczy, może założę też stronkę na fb typowo "blogową", aby nie obciążać mojego prywatnego Facebooka ;) ). Oprócz tego zapewne napiszę też o tym, skąd wywodzi się mój email oraz jak doszło do jego założenia, bo to ciekawa sprawa jest 🤣.  Postaram się w najbliższym czasie (mam nadzieję, że na tygodniu) napisać Wam o różnych akcjach czytelniczych mających miejsce ogółem w miesiącach jesiennych i zimowych.
Ponadto może już zauważyliście, że do recenzji dodałam dwa nowe elementy. Po pierwsze wydawnictwo, które wydało recenzowaną książkę oraz jej tytuł w oryginale. Takie drobnostki, które uważam, że jednak powinny się pojawić ;)

To tyle jeżeli chodzi o to, co planuję 🙂 Reszta to sprawy książkowe, a więc chyba każdy wie o co chodzi :D Na pewno pojawią się nowe recenzje, podsumowania... Ale więcej nie będę Wam zdradzać ;D

Także dzisiaj taki krótki pościk informacyjny. Mam nadzieję, że nie czujecie się bardzo pokrzywdzeni moją chwilową nieobecnością ;)
Teraz zmykam do pisania opowiadania. :)


Miłego i zaczytanego dnia!
Adiós!



I pamiętajcie, że warto czytać!

niedziela, 5 listopada 2017

Historia pszczół - Recenzja #5

Hej, hej Drodzy Czytelnicy!
Witajcie na kolejnej, już piątej recenzji na moim blogu. Dzisiaj przychodzę do Was z książką niebanalną i nietuzinkową. Wywołującą masę przeżyć, przeszywającą na wylot. 
Oto Historia pszczół Mai Lunde.



"Historia pszczół"



Autor: Maja Lunde
Liczba stron: 516
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tytuł oryginału: Bienes historie

Hertfordshire, rok 1857. William, przyrodnik, właśnie wpadł na genialny pomysł, jak zrewolucjonizować konstrukcję ula. Nie wie jednak, że równolegle nad tym samym projektem pracuje inny wynalazca...

Autumn Hill, rok 2007. Prowadzący rodzinną hodowlę pszczół George ma nadzieję, że jego syn Tom przejmie po nim interes. Dowiaduje się, że chłopak ma inne plany, a co więcej - w całych Stanach pszczoły zaczynają wymierać.

Syczuan, rok 2098. W pozbawionym pszczół świecie przyszłości Tao od rana do nocy pracuje nad zapytaniem kwiatów. Pragnie, by jej syn, Wei-Wen, uniknął jej losu. Niespodziewanie jednak dziecko znika w tajemniczych okolicznościach, matka zaś wyrusza w podróż, by go odszukać.


- Co to Twoim zdaniem mówi o społeczeństwie? Że pytamy się nawzajem o to, gdzie jesteśmy, zamiast spytać, jak się czujemy.

Na początek. To nie jest książka tylko o pszczołach! Ba, one nie są tu nawet głównym tematem. Są tłem, łącznikiem między historiami. Powodem dla którego dzieje się tak a nie inaczej. Czemu to mówię? Bo dużo osób (w tym i moja rodzina) jak zobaczyło, że czytam tę powieść reagowała tak:
- Co ty czytasz?! 
albo
- A to pszczoły aż tak Cię interesują?
ewentualnie 
- Widać, że biol-chem.
Tak po prostu dla sprostowania 😉

Moja opinia
Hm, może na samym początku warto zastanowić się dlaczego sięgnęłam po tę książkę. Zainteresowałam się nią, kiedy na kanale Kto czyta żyje podwójnie (kto nie zna polecam szczerze 😊) było o niej wiele. I to wiele dobrego. Potem zobaczyłam piękną okładkę i przeczytałam opis. Następnie stwierdziłam "chcę ją mieć". Jest jeden wpis, który widnieje na tyle okładki, nad opisem.

Znakomita opowieść o relacjach rodziców i dzieci, marzeniach, o utracie i nadziei.
~Dagbladet

Książki tego typu już od jakiegoś czasu mnie interesują, lubię je "podczytywać" kiedy mam humor "na przemyślenia". O dziwo kiedy nawiedzają mnie jakieś wątpliwości, nie wiem co dalej, kiedy moje marzenia kłócą się z przyszłością, bo np. nie wiem czy będę mogła je realizować, czy mam pytania właśnie dotyczące więzi, relacji międzyludzkich, takie książki pomagają mi niesamowicie. A zatem, kiedy doszłam do wniosku że mam na nią ochotę, wzięłam ją do rąk i zaczęłam czytać.


-Masz rację, boję się.
- A wtedy człowiek mówi, co mu ślina na język przyniesie.



Klimat Historii pszczół można poczuć już po pierwszych stronach. Widać, że to nie będzie gładka powieść, bez problemów, mająca dostarczyć niejakiej formy rozrywki. Przeciwnie- pełna nieszczęść, ale nie takich niezwykłych. Całkowicie codziennych, problemów, z którymi boryka się wiele rodzin, wiele rodziców, wiele dzieci. No, tylko w trochę innych warunkach. Te trzy historie, historie różnych osób, są poruszające, zastanawiające, zmuszają do refleksji. Pszczoły również. Autorka pokazuje w tej książce fenomen istnienia tych małych stworzeń. Kieruje nasze myśli na tor "zobacz co by się stało, gdyby ich nie było". A wiecie co robi potem? Szepce przez karty powieści do uszu czytelników "teraz pomyśl, czy właśnie nie do tej wizji przyszłości jaką ukazałam, mniej lub bardziej świadomie, dąży człowiek? Czy doceniasz pracę nawet tych najmniejszych stworzeń?" Maja Lunde pokazuje jak to wszystko jest ze sobą ściśle powiązane. Że życie przeplata się ze sobą, cały świat to sieć powiązań, życie pojedynczych gatunków to nici, tworzące specyficzny rodzaj pajęczyny istnień, które potrzebują siebie nawzajem. Bo gdyby zabrakło jednego ogniwa, nawet najmniejszego, to wszytko zaczyna się sypać. Harmonia i równowaga pryska. Autorka pokazuje również jak człowiek chce kierować. Kierować nawet naturą.



 Jedna pszczoła bowiem jest niczym, cząstką tak małą, że całkiem pozbawioną znaczenia, natomiast razem z innymi jest wszystkim. Bo razem stanowią pszczelą rodzinę,


 Teraz bohaterowie. Ojej.
Po pierwsze ta książka jest na prawdę bardzo życiowa i ludzka. Osoby tutaj nie są jakoś wyidealizowane... Są po prostu jak ludzie. Powieść czyta się tak, jakby opowiadała prawdziwą historię, nie wymyśloną, ale taką, która zdarzyła się naprawdę.
William
William zdołował mnie już po pierwszych rozdziałach xD. Część mówiąca o tej osobie jest specyficzna. Jego zachowania czasami rozumiałam, czasami nie. Ale powiem Wam, że chyba ta postać była mi najbliższa. Jakoś tak przez niektóre momenty najbardziej się z nią zżyłam, najbardziej "czułam".
George

Czasy poniekąd współczesne. Te rozdziały czytało mi się najprzyjemniej, sama postać George'a była chyba najbardziej łagodna. najmniej pesymistyczna, z problemami najbardziej życiowymi. Naprawdę. Zafascynowała mnie jego relacja z synem. Chociaż nie, pasowałoby tu inne słowo. Nie do końca wiem jednak jakie.
Tao
Ojej, jej bardzo nie lubię xD. Chyba najbardziej irytująca postać. Przynajmniej moim zdaniem. Nie wzbudzała we mnie dobrych emocji, nie lubiłam jej rozdziałów. Bardzo uparta, czasami kompletnie dla mnie niezrozumiała.
Ale widzicie? Autorka stworzyła tu barwny obraz postaci, każda ma swoją rodzinę, pragnienia, oczekiwania. Każda ma przeszłość. Bohaterowie są naprawdę udani.



 By móc żyć w naturze, z naturą, musimy stłumić naturę w nas samych...


Ogółem książka przedstawia rodziny, pragnienia, nadzieje, zranione uczucia (ale nie na zasadzie odrzuconej miłości). Tak jak już mówiłam, pszczoły są tłem. Ale wiecie, to pewnie też jest tak (jak to już wspomniałam w którymś z poprzednich postów), że każdy zobaczy to, co będzie chciał. Dla mnie ważni byli ludzie i ich uczucia.  Dla kogoś innego ważne mogą być pszczoły i to je będzie widział na pierwszym planie.


Powieść zrobiła na mnie duże wrażenie i przyznam, miałam po niej doła. Trochę uderzyło mnie to, co Maja Lunde pokazała. Ale nie traktujcie tego źle! Książka jest piękna. A to, że wywołała we mnie takie a nie inne odczucia tylko świadczy o tym, że została odpowiednio napisana, a autorka wykonała dobrą robotę. 


Moja ocena:

Treść/ przekaz: 9/10
Forma/styl: 8/10
Język książki: nie mam nic do zarzucenia 9/10
Ogólna ocena: 8.5/10


Czy polecam?
Zależy czego kto szuka. Zabawy? Rozrywki? Zabicia nudy? Może niekoniecznie. Jeżeli natomiast ktoś poszukuje książki, z której chce się czegoś dowiedzieć, poznać, zastanowić się chwilę, jeżeli nie jest pozbawiony wrażliwości czy empatii to myślę, że ta książka zrobi na nim na prawdę duże wrażenie.

Adiós! ;)

niedziela, 22 października 2017

Książka to dopiero początek...

Witajcie Kochani!
Przychodzę do Was dzisiaj z dość nietypowym postem, do którego napisania zainspirował mnie konkurs organizowany ostatnio w mojej szkole.  A cóż to był za konkurs? Jego tytuł jest wpisany w tytuł tego wpisu, a wszytko polegało na dokończeniu danego zdania. Ja  (jak to zwykle ja 😂), stwierdziłam  iż obejdę trochę reguły konkursu - jako iż jestem osobą bardzo lubiącą pisać wszelkiego typu rozprawki i pisemne wypowiedzi.... ekhem,  postanowiłam takową napisać xD

Ale no cóż, temat rzeka, mało miejsca, a ja chcę wyrazić jak najwięcej. Można było podejść do tematu dość lekko i żartobliwie, z humorem, ale, że dla mnie książki są czymś naprawdę ważnym  i chcę zwykle przekazać o nich oraz moim podejściu jak najwięcej, to oczywiście musiałam się poważnie rozpisać 😝.




Oczywiste jest, że nie oddam na dany konkurs do biblioteki 4 stron A4 zapisanych o wszystkim co mi tylko na ten temat przyjdzie do głowy. Ale od czego mam bloga jak nie od pisania! :D Dlatego postanowiłam iż poopowiadam Wam troszeczkę na ten temat 😃. Ja się rozpiszę i wybrnę trochę dalej niż sam temat "Książka to dopiero początek", Wy będziecie mieli okazję poznać mnie, mój punkt widzenia oraz więź łączącą mnie z książkami - takim sposobem wszyscy będziemy szczęśliwi!! 😁 ( No dobra, nie wszyscy, ale może przynajmniej część 🤣 )

To teraz tak. Jak ja to sobie wyobrażam? Na blogu ukażą się 3 posty związane z konkursem - każdy będzie dotyczył innego... hmm... zakresu, ale każda wypowiedź będzie związana ze zdaniem tematycznym ( które brzmi, jakby ktoś zapomniał to przypominam, "Książka to dopiero początek").


  [ Zdjęcie mojego autorstwa ;) ] 


Okey. Zatem jakie trzy punkty będą rozwijane? Już mówię. Pragnę odpowiedzieć (a odpowiedzi rozwinąć) na takie pytania:

- Jak ja postrzegam książki i czym dla mnie są?
- Jakie książki cenię sobie najbardziej?
- Jak to wszytko się zaczęło? 
Także taki jest plan :D W skrócie:
- ukażą się 3 posty, w każdym z nich poruszony jeden z wyżej napisanych tematów
- posty nie będą ukazywać się w regularnych odstępach czasu, ani po kolei, zapewne będą oddzielone innymi wpisami (taki trochę "spróbuj odnaleźć kolejną część" :p)

Okey. To chyba tyle w tym temacie 😉 Ale teraz jeszcze jedna rzecz. Podsumowania czytelniczego września chyba nie będzie, ale w tym miesiącu działo się TYYYYLE rzeczy, że strasznie chciałabym się z Wami nimi podzielić 😁 Zatem zapewne coś tam ala podsumowanie się pojawi, ale z zupełnie innej perspektywy.
Pragnę jeszcze sprostować kilka książkowych spraw.  To co obiecałam, czyli wstawić opinię Złotego Kompasu- będzie, nie martwcie się :D Tylko troszeczkę przeliczyłam się z czasem dlatego są opóźnienia xD Następny mój książkowy krok- Gar'ingawi - Wyspa Szczęśliwa Anny Borkowskiej. Obstawiam, że recenzja też będzie. Zakupiłam całą trylogię, dlatego zapewne każda z 3 części pojawi się na blogu 😊 Ponadto, ta książka ma tak piękną okładkę, że spodziewajcie się amatorskiej mini sesji zdjęciowej 😅.
Następna rzecz- lekturyyyyy!! Tak. Uwaga, kupiłam ostatnio 3 xD Jakie? Dzieje Tristana i Izoldy (Józef Bedier), Cierpienia Młodego Wertera (J.W. Goethe) i Biały Kieł (Jack London). Przeczytam na pewno niebawem, Dzieje... mam omawiać na polskim w listopadzie, a oprócz tego jeszcze Dżumę (Albert Camus). O ostatniej słyszałam już od jakiegoś czasu, chciałam się zabrać i mam nadzieję, że będzie mi się ją czytało przyjemnie 😊 Co do ich recenzji, to mówię od razu, że lektur nie recenzuję. Uważam, że skoro omawiane są w szkołach to niosą ze sobą wartości, które nie podlegają ocenie. Zresztą mogłabym kogoś zniechęcić do czytania i co by było 😜 No, wyjątek może stanowić Biały Kieł. Czytałam go w innej wersji, uważam, że recenzja nie byłaby negatywna, ponadto, no halo. to wilki. A jak wilki to przecież też moja wielka miłość ♥ I Co najważniejsze - nie omawiałam go oraz już raczej nie będę. Zatem możliwe, że o niej napiszę.
A właśnie! Tak na marginesie, ostatnio zauważyłam, że nie napisałam recenzji Historii Pszczół Mai Lunde O.O . Jak ja tak mogłam! Zdecydowanie powinnam ten brak na moim  blogu nadrobić i z pewnością to zrobię jak tylko znajdę czas. Także no, kilku recenzji możecie się spodziewać ;)
(Zdradzę jeszcze w sekrecie, że jestem w trakcie pisania innych dwóch postów, w tym jeden to TAG :D Czuwajcie zatem, bo nigdy nie wiadomo kiedy je opublikuję.... muahahahaha!!!)

Dobra, to chyba tyle na dziś. Życzę Wam miłej  i zaczytanej nocy!
Adiós i.....

!!

piątek, 1 września 2017

Podsumowanie sierpnia

Witam wszystkich na kolejnym podsumowaniu!
Dziś 1 września, który niestety, ale kończy wakacje 😭 Tak, tak, do szkoły ruszać czas w poniedziałek....
Dla mnie wakacje były naprawdę udane 😁 Remont piwnicy zrobiony, wyjazd w góry zaliczony, a sierpień zakończyłam obozem sportowym, także jest moc! 💪 Dlatego właśnie przez ostatnie dni mnie nie było, ale za to teraz jestem pełna energii, wypoczęta i z zakwasami 😂

Wracając do podsumowania czytelniczego sierpnia, zaczniemy od książek które do mnie przybyły.
A właściwie jednej książki, którą dostałam. To kolejna pozycja bardzo dla mnie ważna, z wartością sentymentalną i (a przynajmniej taką mam nadzieję) kolejna, w której za niedługo pojawi się dedykacja. Są to .....

 Królowie Dary Kena Liu 

Kiedy trafiła ona w moje ręce była zafoliowana. Generalnie wiecie jaką wielką mam słabość do książek w twardej oprawie, a jak jeszcze nie są najmniejsze to uhuhu.... Także możecie się już domyślać jak się czułam trzymając tę piękność w dłoniach. Ale nawet wtedy nie zdawałam sobie sprawy jaka ta książka jest piękna wizualnie. Dopiero kiedy odwinęłam ją z folii zobaczyłam jaka ona jest fenomenalna w środku. Wklejka, mapa, kolorystyka, mlecz... Celowo nie wstawiam zdjęcia, aby nie zrobić Wam wyglądowego spoilera, bo warto zobaczyć to samemu. Niby nie ocenia się książki po okładce, no ale.... Jak ją otworzyłam i zobaczyłam to co jest na wklejce.... No jejku. Nawet nie wiem jak to Wam opisać.
Magia. Po prostu poczułam powiew magii. Mam przeczucie, że to będzie naprawdę dobra fantastyka.


Co do książek przeczytanych - ani jedna nie została przeze mnie skończona. Jestem w trakcie Królów Dary , Wodnikowego wzgórza oraz Złotego kompasu. Ponieważ ostatnią pozycję powinnam skończyć na dniach, recenzja powieści Philipa Pullmana rozpoczynającej trylogię Mroczne Materie pojawi się na blogu wkrótce ;)

To tyle jeżeli chodzi o podsumowanie.

A Wy jak zakończyliście wakacje? Jesteście zadowoleni z tego jak spędziliście ostatnie dwa miesiące naukowego lenistwa? 🤣

Miłego wieczoru, Adiós! 😉

wtorek, 15 sierpnia 2017

Grzesznik - Recenzja #4

Witam wszystkich czytelników!
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną recenzją. Tym razem będzie to Grzesznik Maggie Stiefvater, kontynuacja albo raczej dodatek do cyklu Wilkołaki z Mercy Falls.
Zapraszam serdecznie.


"Grzesznik"



Autor: Maggie Stiefvater
Liczba stron: 430
Wydawnictwo: YA!
Tytuł oryginału: Sinner

SŁAWA
Wszyscy sądzą, że znają historie Cole’a, charyzmatycznego lidera zespołu NARKOTIKA. Jest sławny, czerpie z życia pełnymi garściami. Muzyka, dziewczyny i używki to dla niego codzienność.

UPADEK
Pewnego dnia Cole, będąc w amoku narkotykowo-alkoholowym, ląduje twarzą na scenie. Oznacza to koniec jego kariery. Chłopak znika. Okazuje się, że jednak żyje i skrywa mroczny sekret.

GRZESZNIK
Jedną z niewielu osób znających prawdę o Cole’u jest Isabel. Kiedyś wydawało się, że ich związek nie ma przyszłości, a oni potrafią bez siebie żyć. Ich losy znowu się splatają, tym razem w gorącym Los Angeles. Cole postanawia się zmienić – dla Isabel, która próbuje ułożyć sobie życie po śmierci brata. 



- To jakiś obcy.
- Krab piaskowy. Nic ci nie zrobi.


Moje oczekiwania
Kiedy dowiedziałam się, że moja ulubiona autorka napisała dodatek do jednej z moich ulubionych serii książkowych, reakcja była oczywista. Książka wylądowała u mnie w biblioteczce domowej praktycznie w trybie natychmiastowym. Drżenie i resztę uwielbiam, za to co się tam dzieje, za wilki, które wręcz ubóstwiam, za bohaterów, za emocje i uczucia w tych książkach pokazane. Bez wątpienia są to książki z dość rozwiniętym wątkiem miłosnym, ale w taki sposób w jaki ja lubię - jest coś jeszcze oprócz patrzenia się w drugą połówkę jak w obrazek, a samo uczucie to nie tylko ślepa namiętność. Choć doskonale wiedziałam jak bardzo różniło się uczucie między Cole'm i Isabel (o których mówi Grzesznik) a Samem i Grace (witamy Drżenie) stwierdziłam iż pragnę tę książkę przeczytać. Chciałam znów ten klimat,  trochę Sama i Grace, świat mrozu i książek. A przede wszystkim chciałam wilka.


- Nie ma czegoś takiego jak szczęście.
- Co zatem?

- Twoje stopy zabierają cię tam, gdzie musisz się znaleźć.


Moja opinia
Przyznam szczerze, że no tak troszeczkę przesadziłam z tymi oczekiwaniami i lekko się zawiodłam. Nie ma już tego "chłodu" wiejącego z książki,  jest za to słońce i upał Los Angeles (jestem istotą bardzo zimnolubną :P). Zamiast tego obrazu miłości, który  lubię dostałam bardzo dużo namiętności i pożądania. Sama nie ma prawie wcale, Grace również. Tego mojego wilka też jest mało co 😞. Ale ale. Ta książka nie jest bez wartości, bez klimatu, nie, nie nie.... Nawet przez chwilę tak nie myślcie! Coś w niej jest. Coś innego, coś niekoniecznie mojego, ale pochłaniającego i zdecydowanie... hm.... jakby to powiedzieć... oczarowującego ale w innym sensie. Ona ma jakiś taki urok, taką inteligencje, przekaz który możemy wyłapać co jakiś czas. Takie "zdania- perełki" o głębszym znaczeniu. Albo po prostu widzę to co chcę widzieć :P


- Brzydota jeszcze nigdy nikomu nie zrobiła krzywdy.

Parsknąłem ironicznie.

- Och, brzydota jak najbardziej zrobiła krzywdę kilku osobom. Problem w tym, że piękno krzywdzi częściej.



Bohaterom nie mam nic do zarzucenia. Lubię to, w jaki sposób autorka kreuje postacie. Nie są płytkie,  każda osoba jest inna, ma swój styl, zainteresowania, inny tok myślenia. Ale to widać w każdej z książek Maggie Stiefvater. Zachowania są typowe dla każdej z postaci. Chyba nie spotkałam się z taką akcją, do której powiedziałabym "ej, ale przecież to jest sprzeczne z naturą tego bohatera". Akcji nie brakuje, przeżyłam kilka większych lub mniejszych zaskoczeń, miejscami jest na prawdę ciekawie 😂 Szaleństwo. Dobrze powiedziane. xD Ale czego innego spodziewać się po Cole'u St. Clairze? Myślę, że Ci, którzy czytali sagę Wikołaków z Mercy Falls wiedzą o co mi chodzi. :P
No i Isabel. Dokładnie ta sama, zimna i poniekąd wredna Isabel co w poprzednich tomach. Inteligentna, logicznie myśląca oraz zupełnie inna niż Grace... Po prostu ta sama. Swoimi zachowaniami potrafiła mnie tak samo zirytować jak w Drżeniu i pozostałych. Plus za to ogromny, bo czym by była książka bez bohaterów z charakterkiem? 😝



Uśmiechowi nie mogłam zaufać, ale bólowi tak- doskonale wiedziałam, jak wygląda ten prawdziwy.




Zmiany narracji zdecydowanie plusują. Możemy poznać punkty widzenia zarówno Isabel jak Cole'a, co oni czują, w jakich sytuacjach się znajdują, jak sobie radzą w życiu codziennym. Książka nie skupia się tylko na ich uczuciu ale też na normalnych czynnościach dzięki temu poznajemy bohaterów naprawdę dobrze, to nie jest tylko nudząca powieść erotyczno- romantyczna.


Podsumowując, książka jest fajna. Ciekawa, szalona, rozpędzona niczym mustang Cole'a na lotnisku. No nieważne xD Ale to nie jest kontynuacja poprzednich części. Inny klimat, inny... No po prostu inna. To dodatek. W każdym bądź razie - jestem na tak. Nie mam zastrzeżeń do przekazu i języka książki. Przeżyłam tylko lekkie rozczarowanie co do okładki, jeżeli się przyjrzycie zobaczycie, że wilk nie różni się praktycznie niczym z "Niepokoju". Takie korzystanie z posiadanego już gotowca. Ale no trudno.



Moja ocena:

Treść/przekaz: 7/10
Forma/styl: 8/10
Język książki: 8/10
Ogólna ocena: noo, powiedzmy, że takie 7.5/10 



Czy polecam?
Czemu nie? Ja bawiłam się przy niej nawet nieźle. Ale proponowałabym najpierw zaznajomić się z Drżeniem, Niepokojem i Ukojeniem aby poznać przeszłość bohaterów. Dzięki temu lepiej rozumie się ich zachowania. ;) Ale jeżeli szukacie w niej tego samego co było w Drżeniu.... to może niekoniecznie. To zupełnie inne książki.


Adiós! 😉

środa, 9 sierpnia 2017

Podsumowanie kwietnia, maja, czerwca i lipca

Ten post będzie troszeczkę inny niż poprzednie podsumowania. Nie będzie podziału konkretnego na książki przeczytane a dopiero potem book houl. Przedstawię Wam po kolei miesiące i w każdym napiszę co przeczytałam, a w co się wzbogaciłam 😉


Podsumujmy zatem minione miesiące!
Przyznam się - z czytaniem nie szło mi ostatnio najlepiej. Ale przejrzałam ostatni TBR i stwierdzam, że udało mi się zrealizować AŻ 3 punkty😂. Jeżeli pragniecie przypomnieć sobie co w nim się znalazło, zapraszam tutaj. Jeżeli chodzi o zdobycze książkowe, to były to zdecydowanie piękne miesiące 😁 Trafiły do mnie wspaniałe 5 książek. Każda w twardej oprawie, w dodatku dwie z dedykacją. Zatem no, sami wiecie jakie to niesamowite szczęście 😍

Okey. Przejdźmy do rzeczy.


Kwiecień

W tym miesiącu udało mi się zrealizować jedno postanowienie z poprzedniego TBR!
♪ Skończyć Strażników Historii Damian Dibben
Zaliczone :D

Niestety, to jedyna książka przeczytana w czwartym miesiącu 2017 roku. Ponadto żadna inna książeczka do mnie nie przybyła 😞


Maj

♪ Skończyć Historię Pszczół Maja Lunde
Przeczytać Grzesznika Maggie Stiefvater

Tymi dwoma książkami zakończyłam miesiąc piąty. Możliwe, że recenzja którejś z nich pojawi się na blogu.
Jeżeli chodzi o książki zakupione- kupiłam jedną. Widzieliście może kolekcję Mistrza Grozy w kioskach? Jeżeli tak, zapewne wiecie, jak pięknie są wydane. W dodatku w twardych okładkach! Tak zatem trafiła do mnie


 Zielona Mila Stephena Kinga


Czerwiec

Czerwiec to brak czasu xD Zatem książki przeczytanej nie będzie tu niestety żadnej. Za to książek nowych w mojej biblioteczce aż dwie 😄 Nie bójcie się, ani jedna nie została kupiona przeze mnie. Są to wspaniałe nagrody końcoworoczne i to właśnie te jedyne w swoim rodzaju książki z dedykacjami. I to jakie! 💕
Moje kochane perełki, które otrzymałam za miniony rok szkolny:

 Osobliwy dom Pani Peregrine Ransoma Riggsa


 Wodnikowe Wzgórze Richarda Adamsa 


Lipiec
Wreszcie mogę się pochwalić że coś przeczytałam! :D Po pierwsze
Harry Potter i Książę Półkrwi J. K. Rowling
oraz
Sherlock Holmes. Studium w szkarłacie Arthur Conan Doyle
W najbliższym czasie postaram się dodać recenzję ostatniej z tych dwóch podanych pozycji 😉

Lipiec to miesiąc moich imienin zatem nikogo chyba nie zdziwią dwie nowe pozycje, które otrzymałam w prezencie ^^.

 Mitologia Nordycka Neila Gaimana


 Cień Wiatru Carlosa Ruiza Zafóna 



To wszytko moi kochani! Mogę Wam jeszcze powiedzieć jak stoję z pozostałymi punktami mojego jeszcze kwietniowego TBR oraz co czytam teraz. TBR na sierpień chyba robić nie będę w związku z moim nadchodzącym wyjazdem :)

Kwiatki to dla mnie masakra. Nawet ich nie ruszyłam i raczej w najbliższym czasie tego nie zrobię.
Pokochała... Jest postęp! [88/173]
Spirit Animals. Więzy krwi  powoli, powoli.... [110/250]
Jezus z Nazarethu stoję jak słup [15/809]


Co do niewspominanych jeszcze zaczętych książek:

Heartland. Krok w przyszłość. Lauren Brooke [122/177]
Mitologia nordycka Neil Gaiman [25/217]
Wodnikowe wzgórze Richard Adams [36/518] 


To chyba tyle na dziś . Trzymajcie się, życzę Wam miłego wieczoru!


Adiós! 😁


poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Wracam do Was! :D

Tak, tak, tak! Jednak wracam! I to pełna energii!
Słuchajcie, słuchajcie, słuchajcie. Aby ten post łudząco nie przypominał poprzedniego, nie będę się tłumaczyć jakoś bardzo, przeproszę Was wszystkich za krótką długą przerwę (bo przecież nie była to aż taka długa długa nieobecność...😅 ) i przejdę od razu do konkretów. A zatem:

Przepraszam

Sami zapewne wiecie jak to jest... Zakończenie roku, czasem po postu brak czasu czy ochoty na czytanie z przeróżnych powodów.... No mniejsza. Przeszłość przeszłością jest, przeszłości już nie zmienimy. Ważniejsza jest teraźniejszość, gdyż na takową jeszcze jako taki wpływ mamy, a ta zdecydowanie wskazuje na mój niechybny powrót!! 😁

Mam nadzieję, że się cieszycie :D Ja w każdym razie niesamowicie. Jestem zmotywowana, pełna energii i chęci do czytania. Oraz oczywiście chęci do dzielenia się z wami moimi przeżyciami związanymi z poszczególnymi książkami, planami, zakupami i w ogóle wszystkim. 



Nie przedłużam zatem więcej, za niedługo pojawi się post w którym szybko opowiem o tych kilku miesiącach podczas których mnie tu nie było pod względem czytelniczym, a może i nie tylko.



Uwaga uwaga! Ogłoszenia parafialne! 

Tak, tak, tak. Jeszcze tylko taka krótka informacja dotycząca organizacji bloga. Od września rozpoczynam naukę w liceum, w klasie dość wymagającej, zatem niestety nie będę Was mogła odwiedzać zbyt często. 😭 Zarówno z braku czasu na pisanie postów, ale zapewne jeszcze z braku czasu na czytanie. Niestety, ale sami wiecie jak to czasem wygląda... Nauka wymaga. Ale nie martwcie się! Głowa do góry! Zaglądać do Was będę, a póki co mamy wakacje, więc cieszmy się tym co mamy 😉


Na dziś to tyle, życzę Wam zaczytanego, miłego wieczoru z książką i do zobaczenia kochani! 📚📖

Adiós! 🙃

niedziela, 2 kwietnia 2017

Podsumowanie miesiąca - Marzec 2017 + TBR na kwiecień

Powracam do Was moi kochani!
Wiem, wiem, robiłam to już poprzednim razem, ale szczerze przepraszam Was (po raz już kolejny) za moją nieobecność.  Ale mam coś na swoje usprawiedliwienie, jak zwykle z resztą. Mam nadzieję, że tym razem będzie ono wystarczająco silne - nauka na finał konkursów przedmiotowych. Ale pocieszę Was moi drodzy czytelnicy- nie tylko Was opuściłam i nie tylko książki ucierpiały :''). Nauka na to oto wydarzenie wymagała ode mnie chwilowego pożegnania również pianina, rolek oraz tygodniowej nieobecności w szkole. Ale, ale. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;) i tak też było w tym wypadku, gdyż nauka nie poszła w las i godziny spędzone przy omawianiu książek do materiału rozszerzonego dla liceum przyniosły efekty. Uzyskałam bowiem tytuł laureata wojewódzkiego konkursu biologicznego! ^^ Cieszę się jak dziecko z tego powodu, ale również i z tego, że będę mieć więcej czasu na wszytko (no, jeszcze egzaminy, ale nie myślmy na razie o tym...).

Dobra, koniec już o nauce, przejdźmy do bardziej przyjemnych rzeczy.

Znów połączyłam podsumowanie z TBR, gdyż (tak jak w lutym) nie ma tego zbyt wiele i trochę głupotą byłoby robić na to dwa posty. Mam nadzieję, że zadowolę Was tym jednym 😉. Zapraszam zatem na podsumowanie.

Niestety, ale marzec pod względem czytelniczym to jedno wielkie rozczarowanie ilościowe. Pamiętacie styczeń i rekordowe 6 książek? Cóż, w marcu przeczytałam...  (nie bijcie!) mniej niż jedną. Tak MNIEJ NIŻ JEDNĄ. Ale nie myślcie, że nie czytałam nic, oo nieee. Tak by być nie mogło. Jestem w trakcie czytania kilku książek. Porównując do TBR na marzec, wygląda to mniej więcej tak:
- Co do Pokochała Toma Gordona [46/173]... Jest źle 😂 Jak na razie męczę się z tą książką strasznie, kilka stron czytam w niesamowicie długim czasie, nie mogę się w niej odnaleźć. Ani nie sprawia mi większej przyjemności, ani nie widzę w niej ukrytego przekazu... Cóż. Może na razie jest za wcześnie i akcja rozkręci się bardziej w następnych rozdziałach.

- Do Kwiatków nawet nie zajrzałam. Tkwię w miejscu [25/192].

- Do pierwszej części Jezusa z Nazarethu zerknęłam [15/809]. To nic w porównaniu ilością stron w tej książce, ale przynajmniej coś tam zaczęłam :)


Ale, ale, ale. To nie wszytko. A mianowicie zaczęłam jeszcze dwie inne książki, które nie znalazły się w poprzednim TBR. Mówiąc szczerze, idzie mi z nimi lepiej niż z wymienionymi powyżej :P Są to:
- Strażnicy Historii. Chiński ekspres [214/303]
- Historia pszczół [76/515]

Hm, to chyba tyle jeżeli chodzi o podsumowanie przeczytanych (albo raczej w tym wypadku czytanych) książek. Sami widzicie, że jest tego krytycznie mało, ale mam nadzieję, że kwiecień będzie lepszy, choćby przez to, że konkursy mam już za sobą i zostały tylko egzaminy.

Przejdźmy do Book Houlu!
Na wstępie powiem, że kupowanie książek zupełnie nie idzie w parze ze mną w tym roku. Ale to chyba też kwestia tego, że po kupnie pianina jestem zadłużona u rodziców na 1000 zł... No ale cóż. Ale to nie znaczy, że w tym miesiącu nie przybyła do mnie  żadna pozycja. Dostałam bowiem piękną książkę w pięknym wydaniu.

 Złodziejka Książek Markusa Zusaka

Dobra. Book Houl i podsumowanie mamy już za sobą. Przejdźmy do TBR na kwiecień. Oj, teraz tego sporo będzie xD

W kwietniu moje plany przedstawiają się tak:

♪ Ruszyć z Kwiatkami
Brnąć dalej w Pokochała... Stephen King
Kontynuować czytanie Jezusa z Nazerethu Roman Brandsteater
Skończyć Strażników Historii Damian Dibben
Skończyć Historię pszczół Maja Lunde
Przeczytać Spirit Animals. Więzy krwi Garth Nix & Sean Williams



Przeczytać Grzesznika Maggie Stiefvater



To chyba tyle, ile chciałam Wam dziś przekazać. 
Zaczytanego dnia i ...

Adiós! 😄

niedziela, 5 marca 2017

Podsumowanie miesiąca - Luty 2017 + TBR na Marzec

Witam wszystkich po mojej lekkiej przerwie! :)
Zacznę od przeprosin za moją krótką nieobecność. Jednak nie była ona bezpodstawna, więc już się Wam tłumaczę.
Po pierwsze- szkoła i konkursy. Nauki jest nie mało, w przeciwieństwie do czasu. Zależy mi jednak na dobrej średniej, a przede wszystkim na laureatach. Po drugie- bierzmowanie. Ciągłe próby, nabożeństwa i inne tego typu sprawy zabierały mi czas, którego i tak już mi brakowało. Mam nadzieję, że zrozumiecie moje postępowanie i chwilowy brak publikowania postów ☺.

Nieobecność wytłumaczona, przejdźmy więc do podsumowania miesiąca! :D
Luty również ze względów podanych powyżej nie był czytelniczo zbytnio udany. Przeczytałam albowiem tylko... dwie książki. Tak, niestety tylko dwie. A były to:

  Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego
oraz

  Igrzyska śmierci Suzanne Collins

Z pozostałymi książkami, które miałam w planach na ten miesiąc... cóż. Nie udało się. Kwiatków Św. Franciszka nawet nie tknęłam, Pokochała Toma Gordona jestem w trakcie.


Czy na moim blogu pojawią się recenzje przeczytanych książek?

Kamieni na pewno nie. Jedyne co mogę o nich powiedzieć to to, że trochę się na nich zawiodłam. Po słyszeniu tylu chwalących je recenzji oczekiwałam czegoś zupełnie innego i lepszego.
Co do Igrzysk... możliwe, że się pojawią. Ale nic nie obiecuję ;)


To tyle jeżeli chodzi o książki przeczytane... Przejdźmy zatem do Book Houl.
Wierzcie mi lub nie, ale... w tym miesiącu nie kupiłam żadnej książki. Aż dziwne. Ale jednak planuję poważniejszy i większy wydatek- pianino cyfrowe. Dlatego, niestety, ale księgarnie mnie w najbliższym czasie nie zobaczą.
Pomimo tego na moją półeczkę przybyły dwie niemałe książki, które dostałam od rodziców z okazji bierzmowania. To wszystkie części Jezusa z Nazarethu Romana Brandsteattera w tym przepięknym wydaniu:




Tak przedstawiał się mój luty 2017 pod względem czytelniczym. A Wam jak minął drugi miesiąc bieżącego roku?

Podsumowanie zrobione, czas na TBR na marzec. Tutaj nie będzie nowości i ten TBR zapewne przypominać będzie TBR na luty. W marcu mam finały moich konkursów przedmiotowych  dlatego też nie zamierzam i nie nastawiam się na dużą ilość przeczytanych książek. Planuję jednak dokończyć
 Pokochała Toma Gordona Stephena Kinga, w którego jestem trakcie.

Ponadto zamierzam zajrzeć (podkreślam- zajrzeć, nie przeczytać do końca) do Kwiatków
oraz do pierwszej części Jezusa z Nazarethu

To tyle na dzisiaj. Dzięki, że dotrwaliście do końca :P
Miłego zaczytanego tygodnia,

Adiós!

czwartek, 23 lutego 2017

Top.... 3 w kategorii seriali


Witam wszystkich!
Dziś trochę nietypowo, gdyż nie będzie książkowo lecz bardziej "poznawczo". Pragnę przedstawić Wam moje Top 3 w kategorii seriali. Zaczynamy! :)

Miejsce 3





Na dobre i na złe. 
Lekarze. Czego chcieć więcej? Jest to serial należący do moich "seriali wymarłych". Cóż to oznacza? Że niestety, ale z przyczyna czasowo-brakowych zaprzestałam jego oglądania. Jednak był to jeden z bardzo niewielu seriali, na które w pewnym czasie lubiłam poświęcać czas i wspominam go dobrze, nawet bardzo. 


Miejsce 2 


Tak! Pokemony!
Mówcie co chcecie, ten świat był dla mnie marzeniem gdy byłam dzieckiem. Choć już ich nie oglądam, poczucie przywiązania jednak jest (może aż tak duże, gdyż miałam zakaz ich oglądania...,  ale jak powszechnie wiadomo, rzadko które dziecko zakazów się trzyma :P). Nadal uwielbiam Pokemony jako same stworki, po prostu je kocham. Ale jako wielki fan magicznych stworzeń, które nie mają prawa pojawić się w życiu codziennym, chyba nie mogło być inaczej. Jak widać zamiłowanie do fantastyki miałam od dziecka 😂😄


Miejsce 1....
...werble proszę...



Przez bardzo długi czas nie mogłam się zdecydować kto dziś usadowi się na honorowym pierwszym miejscu. A jednak dokonałam wyboru i...
Mamy remis!
Obaj głowni bohaterzy tych produkcji są specyficzni. Obaj rozwiązują zagadki. Różnica polega na tym, czego one dotyczą.
Proszę Państwa, brawa dla:




🎉👏🎊

 Sherlock'a

🎉👏🎊

i

🎉👏🎊

Dr. House'a!

🎉👏🎊




Te seriale, to najlepsze produkcje jakie kiedykolwiek oglądałam. I chyba jedyne, które nadal oglądam. House- jedyny taki, specyficzny. Kto oglądał, ten wie o czym mówię. On w połączeniu z medycyną- po prostu bajka. Jeszcze takie przypadki? Któż nim pogardzi? No cóż, na pewno nie ja.
Sherlock- co o nim dużo mówić? Jest po prostu genialny.
Bądźmy szczerzy- moim zdaniem aktorów w obu serialach dobrali idealnych do głównych ról.

Kończąc moją topkę. Dlaczego tylko 3? Nie oglądam zbyt wielu filmów, seriali czy innych takich, więc zakres, z którego mogłam wybierać, był bardzo wąski. Obecnie zostałam tylko przy oglądaniu dwóch, a i tak nie jest to więcej niż 2/3 odcinki na miesiąc...


A jakie są 
Wasze ulubione seriale? Co sądzicie o tych, które pojawiły się u mnie we wpisie? :)

Miłego wieczoru i do zobaczenia


Adiós!
  
  

niedziela, 19 lutego 2017

Pax - Recenzja #3


Hej hej! Witam wszystkich czytelników!
Po dłuższych przemyśleniach zapraszam Was na moją recenzję książki "Pax". Dlaczego po dłuższych? Powiedzmy, że napisanie tej recenzji, nie będzie tak łatwe, jak mi się z początku wydawało.





"Pax"




Autor: Sara Pennypacker
Liczba stron: 291
Wydawnictwo: IUVI
Tytuł oryginału: Pax

Odkąd Peter uratował osieroconego liska, on i Pax byli nierozłączni. Pewnego dnia dzieje się jednak coś, czego Peter nigdy by się nie spodziewał: jego ojciec idzie do wojska i chłopiec musi się przeprowadzić do dziadka, którego słabo zna i raczej nie lubi (ze wzajemnością) – a lisa wypuścić do lasu.
Jednak już pierwszej nocy Peter wymyka się z domu dziadka i wyrusza do swojego, oddalonego o 500 kilometrów , gdzie ma nadzieję zastać Paxa.
Lis w tym czasie musi się nauczyć, jak przetrwać w dzikim lesie, i na nowo odkryć świat ludzi i zwierząt. Nigdy jednak nie traci nadziei, że jego chłopiec po niego wróci.

Czy dwunastolatek dotrze sam do domu? I czy odnajdzie tam Paxa?


Jak to mówił o uczuciach jego tata? Że żaden z nich pożytek, bo chleba za nie nie kupisz?


Moja opinia
Już kolejny raz czytam książkę, która kwalifikuje się do kategorii "dla dzieci". I po raz kolejny zaskakuje mnie swoją szczerością, ukazaniem świata, pokazaniem tej zależności i relacji między bohaterami, ludźmi, czy innymi istotami.
Książka pisana jest z dwóch perspektyw: Pax'a i Petera. Dzięki temu zostaje nam przedstawione jak wpływa na nich nieobecność bądź obecność drugiego bohatera. Co oni o tym myślą, ja się czują, jakie decyzje przez to podejmują. Zaskakuje mnie zażyłość i przywiązanie ukazane w tej powieści. To, co dzieje się na jej kartach, dla mnie jest czymś w rodzaju znakiem, pokarmem dla duszy. Dosłownie.


Bo jestem dokładnie tu, gdzie powinnam, i robię dokładnie to, co powinnam. To jest spokój. 


Bohaterowie? Idealnie wykreowani. Tutaj wszystko jest potrzebne, każda chwila, każdy oddech. Każdy człowiek napotkany na drodze, Każde stworzenie. Z mojej strony autorka ma gromkie brawa. Tu jest tyle odniesień do naszego świata, poruszenie tak wielu ważnych kwestii.. Miłość, rozstanie, nierozłączność, podejmowanie trudnych wyborów, wojna, nadzieja. Prawda, zakończenia się spodziewałam. Domyślałam się, że skończy się właśnie tym, nie wiedziałam tylko w jakiej formie. Ale czy to zniechęcało mnie do powieści? Nie. Wręcz przeciwnie. Chciałam poświęcić każdą moją chwilę na przebywanie z Pax'em, Peterem, chciałam się czuć tak jak oni, liczyć na to, że pokażą mi coś, co jest tak bardzo potrzebne. Bo to nie jest tylko książka o Lisie i Chłopcu. To książka o każdym z nas. Bo to, co ukazuje powieść, w pewnym momencie dotknie każdego.


Stolarz jest sługą drewna. Wszyscy rzemieślnicy są sługami rzemiosła.  


Ta książka dała mi to, czego się nie spodziewałam. Pokazała mi drogę, pomogła się z czymś pogodzić, coś zrozumieć. Pozwoliła mi inaczej spoglądać na pewne sytuacje. Zdecydowanie, jest to jedna z moich ulubionych książek i jedna z lepszych, jakie kiedykolwiek czytałam. Gdybym tylko miała jak skontaktować się z autorką tej pięknej powieści, nie zawahałabym się tego zrobić. A tym, co ode mnie by wtedy usłyszała, byłoby jedno słowo. "Dziękuję". 

Moja ocena:
Treść/przekaz: 10/10
Forma/styl: 10/10
Język książki: 10/10
Ogólna ocena: 10/10


Czy polecam?
Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie.



Adiós! 

czwartek, 9 lutego 2017

Baśniobór - Recenzja #2

Hej, hej! Witam wszystkich!
Mówiłam, więc jestem! Po lekkim namyśle przychodzę dziś do Was z recenzją Baśnioboru Brandona Mulla.  Przejdźmy więc do rzeczy. Zapraszam serdecznie ☺



"Baśniobór"




Autor: Brandon Mull
Liczba stron: 340
Wydawnictwo: W.A.B.
Tytuł oryginału: Fablehaven

Kendra i Seth zostają wysłani na dwa tygodnie do dziadka. I wcale nie są zadowoleni. Na przywitanie dostają mnóstwo przestróg. Dzieci nie mają pojęcia, że ten dziwny staruszek jest strażnikiem tajemniczego Baśnioboru. W pilnowanym przez niego lesie żyją ze sobą w zgodzie zachłanne trolle, figlarne satyry, zgryźliwe czarownice, psotne chochliki i zazdrosne wróżki. Rodzeństwo, zlekceważywszy zakazy dziadka, uwalnia groźne siły zła, którym teraz trzeba stawić czoło. By uratować rodzinę, Baśniobór, a może nawet cały świat, Kendra będzie musiała zdobyć się na to, czego obawia się najbardziej...

Zacznijmy od tego, dlaczego sięgnęłam po tę książkę.
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Końcówka semestru, masa nauki, by wyciągnąć jak najwyższą średnią. Dodatkowo konkursy - jeszcze większa ilość nauki. "Czacha aż paruje" jakby to powiedziała pewna znana mi osoba :P .  No więc przydałoby się coś lekkiego do poczytania, czyż nie?
Na Baśnioborze widnieją dwa wpisy. Pozwolicie, że zacytuję:

"Fenomenalne! Niektóre sceny są godne Władcy Pierścieni"
"The Los Angeles Times"

"Dawno żadna książka nie sprawiła mi tyle przyjemności! Żałuję tylko, że nie mogłem jej przeczytać, kiedy byłem dzieckiem." 
Christopher Paolini

Uwielbiam Paoliniego za jego serię "Dziedzictwo" i jej sławny (niestety nie wszędzie i nie wszystkim) pierwszy tom pt.: Eragon. To przelało czarę. Stwierdziłam iż nie ma innej możliwości- muszę tę książkę przeczytać.

Czy takie własnie jest życie? Da się spoglądać w przyszłość albo w przeszłość, ale teraźniejszość umyka zbyt szybko, by ją pojąć? 

Moja opinia
Ta książka jest... taka jaka jest. Dla mnie nie jest jakaś super fenomenalna. Mało wymagająca, niezbyt skomplikowana. Po prostu taka właśnie na odciążenie umysłu podczas nauki. Lekka odskocznia. Ale powtarzam. LEKKA. Myślałam, że będzie to rzeczywiście coś w stylu "Władcy pierścieni", a dostałam książeczkę dla dzieci. Może po prostu zbyt późno siadłam do tej powieści.
Śmieszna, zabawna, czasem lekko hm, jakby to powiedzieć... dla mnie odrzucająca i trochę przynudnawa. Owszem są ciekawe sceny, ale to zdecydowanie za mało. Poza tym, po opisie spodziewałam się czegoś więcej niż tylko dokładnego opisu wróżek. A gdzie te wszystkie inne magiczne stworzenia? Kocham je w książkach fantasy, a tu tylko od czasu do czasu pojawiają się w powieści i to nie do końca przedstawione.   

-Złapać za dyngs i zjechać?- spytał Seth

Postacie... Hm, no właśnie. Co mogę powiedzieć o postaciach? Zdecydowanie czasem mnie irytowały. I to nawet bardziej niż mniej. Jakoś ich "nie czuję". Nie są do końca "zbudowane". W dodatku wszystko w tej książce dzieje się szybko. Jest mało rozwiniętych akcji, mało co jest do końca opisane. Początek akcji i zaraz już jej koniec. Czytelnik prawie natychmiast poznaje rozwiązanie sytuacji, nie ma się kiedy zastanowić, przetrawić powstały problem czy zagadkę. Po prostu nie ma. Na dodatek pozłacane napisy na okładce, a w szczególności na grzbiecie się ścierają.
-Czy ktoś kiedyś robił ci masaż?
-Żartujesz? Zawsze wydawało mi się to niedorzeczne. 

Pomimo tego wszystkiego książka nie jest zła. Są przygody, tajemnice, ale jakoś bardzo nie wciąga, przynajmniej mnie. Jako lekki przerywnik od nauki - jak najbardziej ok. Ale gdybym miała do niej siąść np. w wakacje, kiedy równie dobrze mogłabym wziąć jakąś bardziej wymagająca książkę - byłabym zła, że zmarnowałam czas na Baśniobór.  Wiem jedno. Następnych części raczej nie przeczytam.


Moja ocena:
Treść/przekaz: 4/10
Forma/styl: 5/10
Język książki: 4.5/10
Ogólna ocena: 4.5/10


Czy polecam?
Zależy dla kogo. Dla kogoś w wieku 9-12 lat - jasne, czemu nie. Dla kogoś starszego? Niekoniecznie. No, chyba, że poszukujecie czegoś mało wymagającego na oderwanie od rzeczywistości.


Adiós!
  

piątek, 3 lutego 2017

TBR na luty

Hej, hej!
Witam ponownie, tym razem na moim lutowym TBR. Od razu mówię, że nie planuję zbyt wiele, gdyż jestem osobą, która czyta to, na co aktualnie ma ochotę i moje plany czytelnicze zmieniają się wraz z moim humorem. No ale cóż, to, że kobieta zmienną jest wiedzą chyba już wszyscy :P.

Nie przedłużając, przejdźmy do konkretów.

Z mojej domowej biblioteczki wyłowiłam dwie powieści, na które (a przynajmniej tak mi się wydaje ostatnim czasem) będę miała ochotę.

Są to:

 Pokochała Toma Gordona Stephen'a King'a

oraz

 Igrzyska śmierci Suzanne Collins

Oprócz tych dwóch książek, które zamierzam przeczytać tak sobie, na oderwanie się od świata, mam jeszcze dwie, które zdecydowanie powinny znaleźć się na tym TBR.
Pierwszą z nich są:

 Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego, które są moją lekturą szkolną,

A także

 Kwiatki Świętego Franciszka

O ile z Kamieniami nie mam większych problemów, a nawet jestem nimi co najmniej zaciekawiona, to z Kwiatkami mogę się trochę pomęczyć. Ponieważ takich książek (czyt. Kwiatki) nie potrafię czytać przez dłuższy czas to po prostu traktuję je jako taki mały "przerywnik" między innymi lekturami. Dlatego moim planem jest czytać po 2-3 rozdziały dziennie. Kto wie, może do końca lutego uda mi się je skończyć? :)

P.s. Czy to wydanie Kamieni nie jest cudowne? ♥.♥

A Wy jakie macie plany czytelnicze na drugi już miesiąc nowego roku? :)
Zaczytanego i...

Adiós!

środa, 1 lutego 2017

Podsumowanie miesiąca- Styczeń 2017


Hej, hej! Jakby to powiedziały Muminki :D
Witam Was wszystkich po małej przerwie. Zacznę od przeprosin, że przez pewien okres czasu nie wstawiłam żadnego wpisu, jednak koniec stycznia to również koniec semestru, a co za tym idzie- kartkówki, sprawdziany i nadganianie ocen przed ich wystawieniem. Ponadto daty dwóch konkursów również przypadły na koniec stycznia więc... Mam nadzieję, że zrozumiecie moją chwilową nieobecność. :)

Styczeń mamy już za sobą, a dzisiejszym dniem witamy Luty nowego roku. Zapraszam Was zatem serdecznie na małe czytelnicze podsumowanie minionego miesiąca.

Zacznijmy od książek przeczytanych. Nie zaprzeczę- pomimo tylu obowiązków, styczeń był miesiącem udanym z punktu widzenia czytelnika. Przeczytałam bowiem 6 książek (no, jedną zaczęłam czytać już w minionym roku, ale dokończyłam ją w styczniu :P ).  Co prawda większość z nich to niezbyt długie pozycje, jednak jestem zadowolona z tego wyniku. Jakież są to książki? No więc, już mówię.
Po pierwsze:

 Harry Potter i Zakon Feniksa autorstwa  J.K. Rowling

Drugą przeczytaną przeze mnie książką w tym roku byli...

 Chłopcy z Placu Broni autorstwa F. Molnara

Następnie

 Oskar i Pani Róża E.E. Schmitt'a

 Małe trolle i duża powódź autorstwa T. Jansson

 Baśniobór B. Mulla

I skończona w ostatni dzień stycznia

 Pax S. Pennypacker



Czy pojawią się recenzje tych książek na moim blogu?
Na pewno nie wszystkich. Zastanawiam się nad Pax'em oraz Baśnioborem. Więc czuwajcie, albowiem w dość krótkim czasie recenzja którejś z tych powieści na pewno się pojawi. Natomiast do mojej recenzji Oskara zapraszam tutaj.

Zastanawiam się również nad zrecenzowaniem Harry'ego Pottera, jednak nie poszczególnych części, ale całej serii. Dajcie znać w komentarzu czy jesteście ciekawi mojej opinii na temat przygód tego czarodzieja oraz świata stworzonego przez sławną J.K. Rowling.



Książki przeczytanie już przedstawione, nadszedł czas na Book Haul. Powiem nieskromnie, że w tym miesiącu jestem z siebie jak najbardziej dumna. Zgodnie z moim postanowieniem noworocznym, wynikałoby iż mogę zakupić trzy książki. Oświadczam radośnie, że nie tylko udało mi się nie złamać postanowienia, ale co więcej- mimo iż księgarnie wręcz świeciły wyprzedażami zimowymi i poświątecznymi... Zakupiłam tylko 2 książki! :D Znając moje zamiłowanie do promocji oraz pięknych okładek jest to wręcz zaskakujący wynik. Mój portfel powinien być mi wdzięczny ^^.
A o jakież to pozycje wzbogaciła się moja pólka?


 Małe życie Hanya Yanagihara

W domowej biblioteczce nie mogło zabraknąć tej książki. No po prostu nie mogło.

 Grzesznik M. Stiefvater



A Wam jak minął pierwszy miesiąc 2017 roku? Pochwalcie się w komentarzu ;)


Zaczytanego dnia i...
Adiós!