niedziela, 8 kwietnia 2018

Osobliwy dom Pani Peregrine - Recenzja #6

Oto jest!
Pierwszy, niewątpliwie przez niektórych dłuuuugo (nie)wyczekiwany od kilku ładnych miesięcy, jedyny w swoim rodzaju..... POST! 
Większość pewnie już porzuciła jakąkolwiek nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek cokolwiek się na tym blogu pojawi (trudno się dziwić, skoro ja sama takową porzuciłam) ..... ale jednak! Przedstawiam Wam kolejny wpis i to jaki!
Przed Wami...... (werble proszę......) Osobliwy dom Pani Peregrine!


"Osobliwy Dom Pani Peregrine"



Autor: Ransom Riggs
Liczba stron: 398
Wydawnictwo: Media rodzina
Tytuł oryginału: Miss Peregrine's Home for Peculiar Children

Życie Jacoba nie zapowiadało się ekscytująco. Pogodził się z myślą, że nigdy nie zostanie odkrywcą i nigdy nie będzie miał wielu przyjaciół. Ważne miejsce w jego życiu zajmował dziadek. To on najbardziej mu imponował i to on opowiadał mu najlepsze historie na dobranoc o pogodnym sierocińcu na walijskiej wysepce, ukrytym przed złem, wojną i potworami… Aż pewnego dnia dziadek Portman umarł w niejasnych okolicznościach. I wtedy wszystko się zaczęło…

Jacob wyrusza na odciętą od świata wyspę, by zgłębić jej tajemnice. Czy zmierzy się z potworami ze swoich snów? Czy osobliwe dzieci ze starych fotografii naprawdę istniały? Co jest bajką, a co prawdą? Co jest faktem, a co urojeniem? 




-Czy rozumie pan może, dlaczego wszyscy osobliwcy są narażeni na niebezpieczeństwo? 
- Pewnie dlatego, że zwyczajni rodzice byliby przerażeni, gdyby ich dzieci zaczęły na przykład zionąć ogniem.


Do przeczytania tej książki zbierałam się dość długo, gdyż sięgnięcie po nią i przeczytanie pierwszego zdania zajęło mi całe 8 miesięcy. Ale udało się! Jeszcze chyba przed feriami zimowymi (albo już w ich trakcie?) chwyciłam w swoje łapki powieść Riggsa wydaną w tej pięknej, twardej okładce (z dedykacją na pierwszej stronie ♥)  i zaczęłam czytać. Różne były moje przygody z ową książką, od lekkiego dreszczyku strachu, kiedy nocą czytałam ją sama w górskim pokoju, po zaśnięcie z głową na jej stronach... Jak możecie się domyślić, niekoniecznie ze zmęczenia. 

Moja opinia
Bez wątpienia - ta książka przykuwa uwagę, głownie przez oryginalne zdjęcia, które przewijają się przez całą powieść (uwierzcie mi, niektóre z nich są naprawdę przerażające). Dość szybko zyskała popularność wśród czytelników, a w pewnym momencie miałam wrażenie, iż cały świat czytelniczy szepcze tylko o niesamowitym świecie Ransoma Riggsa. A ja przeczekałam tę falę zafascynowania, pojawiła się kolejna część i kolejna..... I już nie było tak głośno. Teraz, po przeczytaniu tejże książki jestem wręcz przerażona tym, jak duży wpływ na opinię ludzi może mieć to, co widzą. Bo moim zdaniem, to własnie wspomniane na początku zdjęcia budzą największe zaskoczenie i fascynację, a nie sama historia czy sposób jej przedstawienia. 

Zacznijmy może od języka, który bardzo przypomina język używany przez Ricka Riordana w jego książkach młodzieżowych. Raczej potoczny, luźny. Szczerze mówiąc, miałam trochę inne wyobrażenia, dlatego taki rodzaj poprowadzenia narracji odrobinę mnie zirytował. Ale to już taka moja mini wada, że oczekuję od książek raczej "normalnego" słownictwa, trochę bardziej niż mniej poważnego, bez slangu młodzieżowego. Ale ale. Czasami wypowiedzi bohaterów są tak fenomenalnie sarkastyczne i ironiczne, że nie sposób się nie roześmiać bądź uśmiechnąć pod nosem. Dzięki językowi niezbyt wymagającemu książka jest łatwa, lekka i przyjemna do poczytania, nie męczy umysłu, a ponadto doskonale trafia do większości osób nastoletnich.  


- A jak już dopłyniemy, to co? - zainteresował się Millard. - Damy się wystrzelać jak kaczki?
- Coś wymyślimy - oświadczyła Emma.
- Wspaniale - westchnął Millard. - Popełnimy improwizowane samobójstwo.


Bohaterowie są w większości całkiem sympatyczni. Z główną postacią zżyłam się dosyć szybko i lubiłam do samego końca. Szczególnie przypadł mi do gustu jego upór xD Osobliwcy też są ciekawymi postaciami, jednak niektórzy z nich irytują. I to bardzo. Nie spodobał mi się natomiast sposób przedstawienia potworów. Mówienie o tych stworach, a także opisywanie ich kojarzyło mi się trochę z opowiadaniem bajeczki, którą łatwo zwęszyć. 
Jeżeli chodzi o fabułę.... Pomysł na pewno jest niecodzienny i dość oryginalny.
Na początku Jacob złapał mnie za rękę i bez żadnego ostrzeżenia wciągnął do swojego świata pełnego tajemnic i dziwnych wydarzeń. Bywały momenty, że nie potrafiłam odłożyć książki i zacząć robić coś innego, nie myśląc o tym, co będzie działo się dalej. Ale z czasem takie uczucie słabło, a główny bohater pozwolił mi powoli, krok po kroczku odchodzić.... i zasypiać. Zupełnie tak, jakby autor miał genialny pomysł, na początku pełen zapału tworzył wspaniały klimat niewiedzy i wszechobecnego zagmatwania, ale w miarę jak im więcej czasu poświęcał na pisanie, jego entuzjazm wygasał, wygasał .... aż w końcu wygasł wraz z pomysłami na dalsze przygody stworzonych przez niego postaci. Lub jakby gonił go termin, do którego książkę musi skończyć. Bo na końcu opowieść powoli przestaje się trzymać, reakcje bohaterów nie są realne (za ich plecami czyha [żywe!] niebezpieczeństwo, które zaraz zacznie ich gonić, a oni cieszą się i przytulają, bo udało im się zawalić stodołę), są sprzeczne z instynktem samozachowawczym. Opisy przestają być barwne, klimat gdzieś się zapodział, a akcja poprowadzona jest w taki sposób, że wydarzenia nie wywołują napięcia, co dopiero mówić o tym, że mogą dech zapierać. I to nie dlatego, że to one same są takie nudne. Nie, nie, to sposób przedstawienia ich jest czasami wręcz komiczny.


Świat obawia się odmienności.


A jednak mam bardzo miłe wspomnienia związane z tą książką. Szczególnie na początku bawiłam się z nią świetnie, a klimat dostarczył mi nawet kilka razy ciarki na plecach :P. Teksty są czasami naprawdę fenomenalne, więc nawet jak nie dla przygody, to właśnie dla nich warto po tę pozycję sięgnąć 😉. Tylko tak jak mówiłam, na końcówce się trochę psuje 😕.

Moja opinia

Treść/Przekaz: 6.5/10
Forma/Styl: 6.5/10
Język książki: 6/10
Ogólna ocena: 6/10

Czy polecam?
Czemu nie. Tylko nie nakręcajcie się jakoś bardzo, czyta się miło, ale bez rewelacji. Osobiście nie jestem pewna tego, czy sięgnę po następne części. :P 




Zaczytanego i Adiós! 😉 

niedziela, 19 listopada 2017

Informacje i plany

Witajcie Kochani!
Dzisiaj trochę mniej o książkach, a bardziej o planach i zmianach na blogu, kilka informacji i parę wyjaśnień. A tak przede wszystkim, to chcę Wam dać znać, że ja jestem, żyję, pamiętam o Was i Was nie opuszczam. A mój brak aktywności wiąże się z (niestety) lekkim brakiem czasu, ale słuchajcie, ten stan utrzyma się jeszcze do pewnego czasu, potem znów będę dla Was aktywna i pełna energii 😁.

Może zacznę od tego dlaczego teraz jestem zabiegana. Generalnie liceum, wiadomo o co chodzi, ale to nie jest powód, przecież zawsze znalazłabym chwilę czasu na napisanie Wam czegoś 😉 Moja chwilowa zmniejszona zdecydowanie aktywność wynika z pewnego większego przedsięwzięcia, a mianowicie konkursu literackiego  😍 Tak, tak, właśnie z grupą wspaniałych młodych literatów jestem w trakcie pisania opowiadania na konkurs ^^. Ale powiadam Wam, kiedy tylko skończymy (a czasu mamy już naprawdę mało xD) znów powrócę z mocą książkowych recenzji, podsumowań i wszystkim innym co związane z literaturą :D.

To teraz tak trochę organizacyjnie, co i jak zmieni się na blogu, czyli jakie mam plany, które chcę zrealizować po moim powrocie ( już w grudniu!! ♥ ). Przede wszystkim opublikować wreszcie pierwszą część z kilku postów o tytule Książka to dopiero początek .... Ponadto pragnę wprowadzić zakładkę "kontakt" abyście mieli jak się ze mną skontaktować lub dowiedzieć się czegoś więcej (oprócz mail'a zapewne dodam też linka do mojego instagrama, na którym też od czasu do czasu pojawia się kilka książkowych rzeczy, może założę też stronkę na fb typowo "blogową", aby nie obciążać mojego prywatnego Facebooka ;) ). Oprócz tego zapewne napiszę też o tym, skąd wywodzi się mój email oraz jak doszło do jego założenia, bo to ciekawa sprawa jest 🤣.  Postaram się w najbliższym czasie (mam nadzieję, że na tygodniu) napisać Wam o różnych akcjach czytelniczych mających miejsce ogółem w miesiącach jesiennych i zimowych.
Ponadto może już zauważyliście, że do recenzji dodałam dwa nowe elementy. Po pierwsze wydawnictwo, które wydało recenzowaną książkę oraz jej tytuł w oryginale. Takie drobnostki, które uważam, że jednak powinny się pojawić ;)

To tyle jeżeli chodzi o to, co planuję 🙂 Reszta to sprawy książkowe, a więc chyba każdy wie o co chodzi :D Na pewno pojawią się nowe recenzje, podsumowania... Ale więcej nie będę Wam zdradzać ;D

Także dzisiaj taki krótki pościk informacyjny. Mam nadzieję, że nie czujecie się bardzo pokrzywdzeni moją chwilową nieobecnością ;)
Teraz zmykam do pisania opowiadania. :)


Miłego i zaczytanego dnia!
Adiós!



I pamiętajcie, że warto czytać!

niedziela, 5 listopada 2017

Historia pszczół - Recenzja #5

Hej, hej Drodzy Czytelnicy!
Witajcie na kolejnej, już piątej recenzji na moim blogu. Dzisiaj przychodzę do Was z książką niebanalną i nietuzinkową. Wywołującą masę przeżyć, przeszywającą na wylot. 
Oto Historia pszczół Mai Lunde.



"Historia pszczół"



Autor: Maja Lunde
Liczba stron: 516
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tytuł oryginału: Bienes historie

Hertfordshire, rok 1857. William, przyrodnik, właśnie wpadł na genialny pomysł, jak zrewolucjonizować konstrukcję ula. Nie wie jednak, że równolegle nad tym samym projektem pracuje inny wynalazca...

Autumn Hill, rok 2007. Prowadzący rodzinną hodowlę pszczół George ma nadzieję, że jego syn Tom przejmie po nim interes. Dowiaduje się, że chłopak ma inne plany, a co więcej - w całych Stanach pszczoły zaczynają wymierać.

Syczuan, rok 2098. W pozbawionym pszczół świecie przyszłości Tao od rana do nocy pracuje nad zapytaniem kwiatów. Pragnie, by jej syn, Wei-Wen, uniknął jej losu. Niespodziewanie jednak dziecko znika w tajemniczych okolicznościach, matka zaś wyrusza w podróż, by go odszukać.


- Co to Twoim zdaniem mówi o społeczeństwie? Że pytamy się nawzajem o to, gdzie jesteśmy, zamiast spytać, jak się czujemy.

Na początek. To nie jest książka tylko o pszczołach! Ba, one nie są tu nawet głównym tematem. Są tłem, łącznikiem między historiami. Powodem dla którego dzieje się tak a nie inaczej. Czemu to mówię? Bo dużo osób (w tym i moja rodzina) jak zobaczyło, że czytam tę powieść reagowała tak:
- Co ty czytasz?! 
albo
- A to pszczoły aż tak Cię interesują?
ewentualnie 
- Widać, że biol-chem.
Tak po prostu dla sprostowania 😉

Moja opinia
Hm, może na samym początku warto zastanowić się dlaczego sięgnęłam po tę książkę. Zainteresowałam się nią, kiedy na kanale Kto czyta żyje podwójnie (kto nie zna polecam szczerze 😊) było o niej wiele. I to wiele dobrego. Potem zobaczyłam piękną okładkę i przeczytałam opis. Następnie stwierdziłam "chcę ją mieć". Jest jeden wpis, który widnieje na tyle okładki, nad opisem.

Znakomita opowieść o relacjach rodziców i dzieci, marzeniach, o utracie i nadziei.
~Dagbladet

Książki tego typu już od jakiegoś czasu mnie interesują, lubię je "podczytywać" kiedy mam humor "na przemyślenia". O dziwo kiedy nawiedzają mnie jakieś wątpliwości, nie wiem co dalej, kiedy moje marzenia kłócą się z przyszłością, bo np. nie wiem czy będę mogła je realizować, czy mam pytania właśnie dotyczące więzi, relacji międzyludzkich, takie książki pomagają mi niesamowicie. A zatem, kiedy doszłam do wniosku że mam na nią ochotę, wzięłam ją do rąk i zaczęłam czytać.


-Masz rację, boję się.
- A wtedy człowiek mówi, co mu ślina na język przyniesie.



Klimat Historii pszczół można poczuć już po pierwszych stronach. Widać, że to nie będzie gładka powieść, bez problemów, mająca dostarczyć niejakiej formy rozrywki. Przeciwnie- pełna nieszczęść, ale nie takich niezwykłych. Całkowicie codziennych, problemów, z którymi boryka się wiele rodzin, wiele rodziców, wiele dzieci. No, tylko w trochę innych warunkach. Te trzy historie, historie różnych osób, są poruszające, zastanawiające, zmuszają do refleksji. Pszczoły również. Autorka pokazuje w tej książce fenomen istnienia tych małych stworzeń. Kieruje nasze myśli na tor "zobacz co by się stało, gdyby ich nie było". A wiecie co robi potem? Szepce przez karty powieści do uszu czytelników "teraz pomyśl, czy właśnie nie do tej wizji przyszłości jaką ukazałam, mniej lub bardziej świadomie, dąży człowiek? Czy doceniasz pracę nawet tych najmniejszych stworzeń?" Maja Lunde pokazuje jak to wszystko jest ze sobą ściśle powiązane. Że życie przeplata się ze sobą, cały świat to sieć powiązań, życie pojedynczych gatunków to nici, tworzące specyficzny rodzaj pajęczyny istnień, które potrzebują siebie nawzajem. Bo gdyby zabrakło jednego ogniwa, nawet najmniejszego, to wszytko zaczyna się sypać. Harmonia i równowaga pryska. Autorka pokazuje również jak człowiek chce kierować. Kierować nawet naturą.



 Jedna pszczoła bowiem jest niczym, cząstką tak małą, że całkiem pozbawioną znaczenia, natomiast razem z innymi jest wszystkim. Bo razem stanowią pszczelą rodzinę,


 Teraz bohaterowie. Ojej.
Po pierwsze ta książka jest na prawdę bardzo życiowa i ludzka. Osoby tutaj nie są jakoś wyidealizowane... Są po prostu jak ludzie. Powieść czyta się tak, jakby opowiadała prawdziwą historię, nie wymyśloną, ale taką, która zdarzyła się naprawdę.
William
William zdołował mnie już po pierwszych rozdziałach xD. Część mówiąca o tej osobie jest specyficzna. Jego zachowania czasami rozumiałam, czasami nie. Ale powiem Wam, że chyba ta postać była mi najbliższa. Jakoś tak przez niektóre momenty najbardziej się z nią zżyłam, najbardziej "czułam".
George

Czasy poniekąd współczesne. Te rozdziały czytało mi się najprzyjemniej, sama postać George'a była chyba najbardziej łagodna. najmniej pesymistyczna, z problemami najbardziej życiowymi. Naprawdę. Zafascynowała mnie jego relacja z synem. Chociaż nie, pasowałoby tu inne słowo. Nie do końca wiem jednak jakie.
Tao
Ojej, jej bardzo nie lubię xD. Chyba najbardziej irytująca postać. Przynajmniej moim zdaniem. Nie wzbudzała we mnie dobrych emocji, nie lubiłam jej rozdziałów. Bardzo uparta, czasami kompletnie dla mnie niezrozumiała.
Ale widzicie? Autorka stworzyła tu barwny obraz postaci, każda ma swoją rodzinę, pragnienia, oczekiwania. Każda ma przeszłość. Bohaterowie są naprawdę udani.



 By móc żyć w naturze, z naturą, musimy stłumić naturę w nas samych...


Ogółem książka przedstawia rodziny, pragnienia, nadzieje, zranione uczucia (ale nie na zasadzie odrzuconej miłości). Tak jak już mówiłam, pszczoły są tłem. Ale wiecie, to pewnie też jest tak (jak to już wspomniałam w którymś z poprzednich postów), że każdy zobaczy to, co będzie chciał. Dla mnie ważni byli ludzie i ich uczucia.  Dla kogoś innego ważne mogą być pszczoły i to je będzie widział na pierwszym planie.


Powieść zrobiła na mnie duże wrażenie i przyznam, miałam po niej doła. Trochę uderzyło mnie to, co Maja Lunde pokazała. Ale nie traktujcie tego źle! Książka jest piękna. A to, że wywołała we mnie takie a nie inne odczucia tylko świadczy o tym, że została odpowiednio napisana, a autorka wykonała dobrą robotę. 


Moja ocena:

Treść/ przekaz: 9/10
Forma/styl: 8/10
Język książki: nie mam nic do zarzucenia 9/10
Ogólna ocena: 8.5/10


Czy polecam?
Zależy czego kto szuka. Zabawy? Rozrywki? Zabicia nudy? Może niekoniecznie. Jeżeli natomiast ktoś poszukuje książki, z której chce się czegoś dowiedzieć, poznać, zastanowić się chwilę, jeżeli nie jest pozbawiony wrażliwości czy empatii to myślę, że ta książka zrobi na nim na prawdę duże wrażenie.

Adiós! ;)

niedziela, 22 października 2017

Książka to dopiero początek...

Witajcie Kochani!
Przychodzę do Was dzisiaj z dość nietypowym postem, do którego napisania zainspirował mnie konkurs organizowany ostatnio w mojej szkole.  A cóż to był za konkurs? Jego tytuł jest wpisany w tytuł tego wpisu, a wszytko polegało na dokończeniu danego zdania. Ja  (jak to zwykle ja 😂), stwierdziłam  iż obejdę trochę reguły konkursu - jako iż jestem osobą bardzo lubiącą pisać wszelkiego typu rozprawki i pisemne wypowiedzi.... ekhem,  postanowiłam takową napisać xD

Ale no cóż, temat rzeka, mało miejsca, a ja chcę wyrazić jak najwięcej. Można było podejść do tematu dość lekko i żartobliwie, z humorem, ale, że dla mnie książki są czymś naprawdę ważnym  i chcę zwykle przekazać o nich oraz moim podejściu jak najwięcej, to oczywiście musiałam się poważnie rozpisać 😝.




Oczywiste jest, że nie oddam na dany konkurs do biblioteki 4 stron A4 zapisanych o wszystkim co mi tylko na ten temat przyjdzie do głowy. Ale od czego mam bloga jak nie od pisania! :D Dlatego postanowiłam iż poopowiadam Wam troszeczkę na ten temat 😃. Ja się rozpiszę i wybrnę trochę dalej niż sam temat "Książka to dopiero początek", Wy będziecie mieli okazję poznać mnie, mój punkt widzenia oraz więź łączącą mnie z książkami - takim sposobem wszyscy będziemy szczęśliwi!! 😁 ( No dobra, nie wszyscy, ale może przynajmniej część 🤣 )

To teraz tak. Jak ja to sobie wyobrażam? Na blogu ukażą się 3 posty związane z konkursem - każdy będzie dotyczył innego... hmm... zakresu, ale każda wypowiedź będzie związana ze zdaniem tematycznym ( które brzmi, jakby ktoś zapomniał to przypominam, "Książka to dopiero początek").


  [ Zdjęcie mojego autorstwa ;) ] 


Okey. Zatem jakie trzy punkty będą rozwijane? Już mówię. Pragnę odpowiedzieć (a odpowiedzi rozwinąć) na takie pytania:

- Jak ja postrzegam książki i czym dla mnie są?
- Jakie książki cenię sobie najbardziej?
- Jak to wszytko się zaczęło? 
Także taki jest plan :D W skrócie:
- ukażą się 3 posty, w każdym z nich poruszony jeden z wyżej napisanych tematów
- posty nie będą ukazywać się w regularnych odstępach czasu, ani po kolei, zapewne będą oddzielone innymi wpisami (taki trochę "spróbuj odnaleźć kolejną część" :p)

Okey. To chyba tyle w tym temacie 😉 Ale teraz jeszcze jedna rzecz. Podsumowania czytelniczego września chyba nie będzie, ale w tym miesiącu działo się TYYYYLE rzeczy, że strasznie chciałabym się z Wami nimi podzielić 😁 Zatem zapewne coś tam ala podsumowanie się pojawi, ale z zupełnie innej perspektywy.
Pragnę jeszcze sprostować kilka książkowych spraw.  To co obiecałam, czyli wstawić opinię Złotego Kompasu- będzie, nie martwcie się :D Tylko troszeczkę przeliczyłam się z czasem dlatego są opóźnienia xD Następny mój książkowy krok- Gar'ingawi - Wyspa Szczęśliwa Anny Borkowskiej. Obstawiam, że recenzja też będzie. Zakupiłam całą trylogię, dlatego zapewne każda z 3 części pojawi się na blogu 😊 Ponadto, ta książka ma tak piękną okładkę, że spodziewajcie się amatorskiej mini sesji zdjęciowej 😅.
Następna rzecz- lekturyyyyy!! Tak. Uwaga, kupiłam ostatnio 3 xD Jakie? Dzieje Tristana i Izoldy (Józef Bedier), Cierpienia Młodego Wertera (J.W. Goethe) i Biały Kieł (Jack London). Przeczytam na pewno niebawem, Dzieje... mam omawiać na polskim w listopadzie, a oprócz tego jeszcze Dżumę (Albert Camus). O ostatniej słyszałam już od jakiegoś czasu, chciałam się zabrać i mam nadzieję, że będzie mi się ją czytało przyjemnie 😊 Co do ich recenzji, to mówię od razu, że lektur nie recenzuję. Uważam, że skoro omawiane są w szkołach to niosą ze sobą wartości, które nie podlegają ocenie. Zresztą mogłabym kogoś zniechęcić do czytania i co by było 😜 No, wyjątek może stanowić Biały Kieł. Czytałam go w innej wersji, uważam, że recenzja nie byłaby negatywna, ponadto, no halo. to wilki. A jak wilki to przecież też moja wielka miłość ♥ I Co najważniejsze - nie omawiałam go oraz już raczej nie będę. Zatem możliwe, że o niej napiszę.
A właśnie! Tak na marginesie, ostatnio zauważyłam, że nie napisałam recenzji Historii Pszczół Mai Lunde O.O . Jak ja tak mogłam! Zdecydowanie powinnam ten brak na moim  blogu nadrobić i z pewnością to zrobię jak tylko znajdę czas. Także no, kilku recenzji możecie się spodziewać ;)
(Zdradzę jeszcze w sekrecie, że jestem w trakcie pisania innych dwóch postów, w tym jeden to TAG :D Czuwajcie zatem, bo nigdy nie wiadomo kiedy je opublikuję.... muahahahaha!!!)

Dobra, to chyba tyle na dziś. Życzę Wam miłej  i zaczytanej nocy!
Adiós i.....

!!

piątek, 1 września 2017

Podsumowanie sierpnia

Witam wszystkich na kolejnym podsumowaniu!
Dziś 1 września, który niestety, ale kończy wakacje 😭 Tak, tak, do szkoły ruszać czas w poniedziałek....
Dla mnie wakacje były naprawdę udane 😁 Remont piwnicy zrobiony, wyjazd w góry zaliczony, a sierpień zakończyłam obozem sportowym, także jest moc! 💪 Dlatego właśnie przez ostatnie dni mnie nie było, ale za to teraz jestem pełna energii, wypoczęta i z zakwasami 😂

Wracając do podsumowania czytelniczego sierpnia, zaczniemy od książek które do mnie przybyły.
A właściwie jednej książki, którą dostałam. To kolejna pozycja bardzo dla mnie ważna, z wartością sentymentalną i (a przynajmniej taką mam nadzieję) kolejna, w której za niedługo pojawi się dedykacja. Są to .....

 Królowie Dary Kena Liu 

Kiedy trafiła ona w moje ręce była zafoliowana. Generalnie wiecie jaką wielką mam słabość do książek w twardej oprawie, a jak jeszcze nie są najmniejsze to uhuhu.... Także możecie się już domyślać jak się czułam trzymając tę piękność w dłoniach. Ale nawet wtedy nie zdawałam sobie sprawy jaka ta książka jest piękna wizualnie. Dopiero kiedy odwinęłam ją z folii zobaczyłam jaka ona jest fenomenalna w środku. Wklejka, mapa, kolorystyka, mlecz... Celowo nie wstawiam zdjęcia, aby nie zrobić Wam wyglądowego spoilera, bo warto zobaczyć to samemu. Niby nie ocenia się książki po okładce, no ale.... Jak ją otworzyłam i zobaczyłam to co jest na wklejce.... No jejku. Nawet nie wiem jak to Wam opisać.
Magia. Po prostu poczułam powiew magii. Mam przeczucie, że to będzie naprawdę dobra fantastyka.


Co do książek przeczytanych - ani jedna nie została przeze mnie skończona. Jestem w trakcie Królów Dary , Wodnikowego wzgórza oraz Złotego kompasu. Ponieważ ostatnią pozycję powinnam skończyć na dniach, recenzja powieści Philipa Pullmana rozpoczynającej trylogię Mroczne Materie pojawi się na blogu wkrótce ;)

To tyle jeżeli chodzi o podsumowanie.

A Wy jak zakończyliście wakacje? Jesteście zadowoleni z tego jak spędziliście ostatnie dwa miesiące naukowego lenistwa? 🤣

Miłego wieczoru, Adiós! 😉

wtorek, 15 sierpnia 2017

Grzesznik - Recenzja #4

Witam wszystkich czytelników!
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną recenzją. Tym razem będzie to Grzesznik Maggie Stiefvater, kontynuacja albo raczej dodatek do cyklu Wilkołaki z Mercy Falls.
Zapraszam serdecznie.


"Grzesznik"



Autor: Maggie Stiefvater
Liczba stron: 430
Wydawnictwo: YA!
Tytuł oryginału: Sinner

SŁAWA
Wszyscy sądzą, że znają historie Cole’a, charyzmatycznego lidera zespołu NARKOTIKA. Jest sławny, czerpie z życia pełnymi garściami. Muzyka, dziewczyny i używki to dla niego codzienność.

UPADEK
Pewnego dnia Cole, będąc w amoku narkotykowo-alkoholowym, ląduje twarzą na scenie. Oznacza to koniec jego kariery. Chłopak znika. Okazuje się, że jednak żyje i skrywa mroczny sekret.

GRZESZNIK
Jedną z niewielu osób znających prawdę o Cole’u jest Isabel. Kiedyś wydawało się, że ich związek nie ma przyszłości, a oni potrafią bez siebie żyć. Ich losy znowu się splatają, tym razem w gorącym Los Angeles. Cole postanawia się zmienić – dla Isabel, która próbuje ułożyć sobie życie po śmierci brata. 



- To jakiś obcy.
- Krab piaskowy. Nic ci nie zrobi.


Moje oczekiwania
Kiedy dowiedziałam się, że moja ulubiona autorka napisała dodatek do jednej z moich ulubionych serii książkowych, reakcja była oczywista. Książka wylądowała u mnie w biblioteczce domowej praktycznie w trybie natychmiastowym. Drżenie i resztę uwielbiam, za to co się tam dzieje, za wilki, które wręcz ubóstwiam, za bohaterów, za emocje i uczucia w tych książkach pokazane. Bez wątpienia są to książki z dość rozwiniętym wątkiem miłosnym, ale w taki sposób w jaki ja lubię - jest coś jeszcze oprócz patrzenia się w drugą połówkę jak w obrazek, a samo uczucie to nie tylko ślepa namiętność. Choć doskonale wiedziałam jak bardzo różniło się uczucie między Cole'm i Isabel (o których mówi Grzesznik) a Samem i Grace (witamy Drżenie) stwierdziłam iż pragnę tę książkę przeczytać. Chciałam znów ten klimat,  trochę Sama i Grace, świat mrozu i książek. A przede wszystkim chciałam wilka.


- Nie ma czegoś takiego jak szczęście.
- Co zatem?

- Twoje stopy zabierają cię tam, gdzie musisz się znaleźć.


Moja opinia
Przyznam szczerze, że no tak troszeczkę przesadziłam z tymi oczekiwaniami i lekko się zawiodłam. Nie ma już tego "chłodu" wiejącego z książki,  jest za to słońce i upał Los Angeles (jestem istotą bardzo zimnolubną :P). Zamiast tego obrazu miłości, który  lubię dostałam bardzo dużo namiętności i pożądania. Sama nie ma prawie wcale, Grace również. Tego mojego wilka też jest mało co 😞. Ale ale. Ta książka nie jest bez wartości, bez klimatu, nie, nie nie.... Nawet przez chwilę tak nie myślcie! Coś w niej jest. Coś innego, coś niekoniecznie mojego, ale pochłaniającego i zdecydowanie... hm.... jakby to powiedzieć... oczarowującego ale w innym sensie. Ona ma jakiś taki urok, taką inteligencje, przekaz który możemy wyłapać co jakiś czas. Takie "zdania- perełki" o głębszym znaczeniu. Albo po prostu widzę to co chcę widzieć :P


- Brzydota jeszcze nigdy nikomu nie zrobiła krzywdy.

Parsknąłem ironicznie.

- Och, brzydota jak najbardziej zrobiła krzywdę kilku osobom. Problem w tym, że piękno krzywdzi częściej.



Bohaterom nie mam nic do zarzucenia. Lubię to, w jaki sposób autorka kreuje postacie. Nie są płytkie,  każda osoba jest inna, ma swój styl, zainteresowania, inny tok myślenia. Ale to widać w każdej z książek Maggie Stiefvater. Zachowania są typowe dla każdej z postaci. Chyba nie spotkałam się z taką akcją, do której powiedziałabym "ej, ale przecież to jest sprzeczne z naturą tego bohatera". Akcji nie brakuje, przeżyłam kilka większych lub mniejszych zaskoczeń, miejscami jest na prawdę ciekawie 😂 Szaleństwo. Dobrze powiedziane. xD Ale czego innego spodziewać się po Cole'u St. Clairze? Myślę, że Ci, którzy czytali sagę Wikołaków z Mercy Falls wiedzą o co mi chodzi. :P
No i Isabel. Dokładnie ta sama, zimna i poniekąd wredna Isabel co w poprzednich tomach. Inteligentna, logicznie myśląca oraz zupełnie inna niż Grace... Po prostu ta sama. Swoimi zachowaniami potrafiła mnie tak samo zirytować jak w Drżeniu i pozostałych. Plus za to ogromny, bo czym by była książka bez bohaterów z charakterkiem? 😝



Uśmiechowi nie mogłam zaufać, ale bólowi tak- doskonale wiedziałam, jak wygląda ten prawdziwy.




Zmiany narracji zdecydowanie plusują. Możemy poznać punkty widzenia zarówno Isabel jak Cole'a, co oni czują, w jakich sytuacjach się znajdują, jak sobie radzą w życiu codziennym. Książka nie skupia się tylko na ich uczuciu ale też na normalnych czynnościach dzięki temu poznajemy bohaterów naprawdę dobrze, to nie jest tylko nudząca powieść erotyczno- romantyczna.


Podsumowując, książka jest fajna. Ciekawa, szalona, rozpędzona niczym mustang Cole'a na lotnisku. No nieważne xD Ale to nie jest kontynuacja poprzednich części. Inny klimat, inny... No po prostu inna. To dodatek. W każdym bądź razie - jestem na tak. Nie mam zastrzeżeń do przekazu i języka książki. Przeżyłam tylko lekkie rozczarowanie co do okładki, jeżeli się przyjrzycie zobaczycie, że wilk nie różni się praktycznie niczym z "Niepokoju". Takie korzystanie z posiadanego już gotowca. Ale no trudno.



Moja ocena:

Treść/przekaz: 7/10
Forma/styl: 8/10
Język książki: 8/10
Ogólna ocena: noo, powiedzmy, że takie 7.5/10 



Czy polecam?
Czemu nie? Ja bawiłam się przy niej nawet nieźle. Ale proponowałabym najpierw zaznajomić się z Drżeniem, Niepokojem i Ukojeniem aby poznać przeszłość bohaterów. Dzięki temu lepiej rozumie się ich zachowania. ;) Ale jeżeli szukacie w niej tego samego co było w Drżeniu.... to może niekoniecznie. To zupełnie inne książki.


Adiós! 😉

środa, 9 sierpnia 2017

Podsumowanie kwietnia, maja, czerwca i lipca

Ten post będzie troszeczkę inny niż poprzednie podsumowania. Nie będzie podziału konkretnego na książki przeczytane a dopiero potem book houl. Przedstawię Wam po kolei miesiące i w każdym napiszę co przeczytałam, a w co się wzbogaciłam 😉


Podsumujmy zatem minione miesiące!
Przyznam się - z czytaniem nie szło mi ostatnio najlepiej. Ale przejrzałam ostatni TBR i stwierdzam, że udało mi się zrealizować AŻ 3 punkty😂. Jeżeli pragniecie przypomnieć sobie co w nim się znalazło, zapraszam tutaj. Jeżeli chodzi o zdobycze książkowe, to były to zdecydowanie piękne miesiące 😁 Trafiły do mnie wspaniałe 5 książek. Każda w twardej oprawie, w dodatku dwie z dedykacją. Zatem no, sami wiecie jakie to niesamowite szczęście 😍

Okey. Przejdźmy do rzeczy.


Kwiecień

W tym miesiącu udało mi się zrealizować jedno postanowienie z poprzedniego TBR!
♪ Skończyć Strażników Historii Damian Dibben
Zaliczone :D

Niestety, to jedyna książka przeczytana w czwartym miesiącu 2017 roku. Ponadto żadna inna książeczka do mnie nie przybyła 😞


Maj

♪ Skończyć Historię Pszczół Maja Lunde
Przeczytać Grzesznika Maggie Stiefvater

Tymi dwoma książkami zakończyłam miesiąc piąty. Możliwe, że recenzja którejś z nich pojawi się na blogu.
Jeżeli chodzi o książki zakupione- kupiłam jedną. Widzieliście może kolekcję Mistrza Grozy w kioskach? Jeżeli tak, zapewne wiecie, jak pięknie są wydane. W dodatku w twardych okładkach! Tak zatem trafiła do mnie


 Zielona Mila Stephena Kinga


Czerwiec

Czerwiec to brak czasu xD Zatem książki przeczytanej nie będzie tu niestety żadnej. Za to książek nowych w mojej biblioteczce aż dwie 😄 Nie bójcie się, ani jedna nie została kupiona przeze mnie. Są to wspaniałe nagrody końcoworoczne i to właśnie te jedyne w swoim rodzaju książki z dedykacjami. I to jakie! 💕
Moje kochane perełki, które otrzymałam za miniony rok szkolny:

 Osobliwy dom Pani Peregrine Ransoma Riggsa


 Wodnikowe Wzgórze Richarda Adamsa 


Lipiec
Wreszcie mogę się pochwalić że coś przeczytałam! :D Po pierwsze
Harry Potter i Książę Półkrwi J. K. Rowling
oraz
Sherlock Holmes. Studium w szkarłacie Arthur Conan Doyle
W najbliższym czasie postaram się dodać recenzję ostatniej z tych dwóch podanych pozycji 😉

Lipiec to miesiąc moich imienin zatem nikogo chyba nie zdziwią dwie nowe pozycje, które otrzymałam w prezencie ^^.

 Mitologia Nordycka Neila Gaimana


 Cień Wiatru Carlosa Ruiza Zafóna 



To wszytko moi kochani! Mogę Wam jeszcze powiedzieć jak stoję z pozostałymi punktami mojego jeszcze kwietniowego TBR oraz co czytam teraz. TBR na sierpień chyba robić nie będę w związku z moim nadchodzącym wyjazdem :)

Kwiatki to dla mnie masakra. Nawet ich nie ruszyłam i raczej w najbliższym czasie tego nie zrobię.
Pokochała... Jest postęp! [88/173]
Spirit Animals. Więzy krwi  powoli, powoli.... [110/250]
Jezus z Nazarethu stoję jak słup [15/809]


Co do niewspominanych jeszcze zaczętych książek:

Heartland. Krok w przyszłość. Lauren Brooke [122/177]
Mitologia nordycka Neil Gaiman [25/217]
Wodnikowe wzgórze Richard Adams [36/518] 


To chyba tyle na dziś . Trzymajcie się, życzę Wam miłego wieczoru!


Adiós! 😁